Od tego momentu narracja będzie prowadzona w 3 os.
***********************************************************************************
Severus
Czuł, że leży na czymś miękkim. Łóżko? Materac? Puch? Nie był w stanie określić. Mógł tylko stwierdzić, że antidotum na jad Nagini zadziałało. Tego był w 100% pewny bo nawet tuż po ugryzieniu nie czuł charakterystycznego pieczenia rozlewającego się po całym ciele. Ale równie dobrze mógł się wykrwawić. Ostatnie co pamiętam to fakt że oddał swoje wspomnienia Porterówka, później niejasno kojarzył, że ktoś go przykrył. Może naprawdę nie żył? Próbował otworzyć oczy ale nie mógł tego zrobić. Spanikował. Próbował sprawdzić rękoma czy w ogóle na oczy ale rąk też nie mógł wyczuć. A zatem tak wygląda piekło? Jest się zamkniętym w swojej głowie, dam na sam że swoimi myślami?
*******
Po dłuższym czasie ( w rzeczywistości trwało to 3 tygodnie ale nasz bohater
nie był w sianie tego określić) zaczął myśleć, że jednak żyje. Martwi nie śpią
a on miał momenty totalnego odpłynięcia, w których czasami miewał sny. Nie mógł
więc być martwy. Ale jak mu się udało przeżyć? Żeby to się udało musiał
wydostać się z wrzeszczącej chaty nie później niż pół godziny po ataku i od
razu opatrzeć rany bo inaczej zmarłby w skutek upływu krwi. Na miejscu byli
tylko Potter, Weasley i Granger. Myśleli, że jest zdrajcą a nie zdążyliby
przejrzeć wspomnień i sprowadzić pomoc. Chyba, że zrobili to myśląc że jest
zdrajcą. Ale takich rzeczy się nie robi. Nie na wojnie.
*******
Pewnego dnia zaczął słyszeć rozmowy wokół siebie. Początkowo tylko jakieś
krótkie, ciche urywki zdań, następnie całe zdania, niedługo później wróciło mu
czucie skórne ( miał pewność że Nagini nie uszkodziła mu szyjnego odcinka
kręgosłupa a w tych okolicach najmocniej atakowała, więc była szansa że gdy w
końcu uda mu się obudzić będzie miał pełny zakres ruchów a po ataku zastaną mu
tylko blizny). Był w stanie stwierdzić, że ktoś go dotyka a na podstawie smaku
eliksirów, które mu wlewano doustnie mógł się domyślić jak rozległe miał
obrażenia.
********
Minęła już kupa czasu. Dla przytomnego czarodzieja czy mugola były to 3
miesiące, dla Severusa jednak była to cała wieczność spędzona w ciemności.
Snape poczuł uścisk w okolicach prawego obojczyka. Nie mógł określić kto to
zrobił bo dana osoba się nie odzywała. Poczuł że może się odrobinę poruszyć.
Próbował otworzyć oczy. Udało mu się tego dokonać po dłuższej chwili jednak od
razu je zamkną. Oślepiające światło uniemożliwiło mu przyjrzeniu się
pomieszczeniu, w którym się znajdował. Otworzył oczy ponownie, tym razem
stopniowo przyzwyczajając się do oświetlenia. Biel ścian oraz specyficzny
zapach pozwoliły mu stwierdzić, że znajduje się w szpitalu sw. Munga. Obok jego
łóżka stała Minerwa McGonagall.- Witaj Severusie. Co za zarządzenie losu, że obudziłeś się akurat dzisiaj - lekko się uśmiechnęła o ile uśmiechem można nazwać grymas na twarzy ten surowej kobiety.
Próbował coś powiedzieć ale z jego ust wydobyło się tylko nicnieznaczące charknięcie. Minerwa zreflektowała się i podała mu szklankę wody
- Lepiej nic nie mów Severusie. Spieszę się trochę a chciałabym zadać Ci kilka pytań. Najlepiej gdybyś odpowiadał na migi, ok?
Niechętnie skiną głową. Z jednej strony chciał się postawić ale z drugiej strony i tak nie był w stanie nic powiedzieć.
- Póki co nie będę opowiadać co się stało, jak i dlaczego. Na te pytania udzielę wyczerpującej odpowiedzi gdy wrócisz do swoich komnat. Najkrócej mówiąc : Voldemort nie żyje, ty cudem wyrwałeś się z objęć śmierci, ministerstwo uznało cię za bohatera i odznaczyło orderem Merlina pierwszej klasy. Społeczeństwo myśli że poległeś. Dziś mamy 1 września, godzinę 8:00. Leżałeś nieprzytomny 3 miesiące. Ale dobrze się składa dyrektorze, że obudziłeś się akurat dzisiaj. Z przyczyn oczywistych nie ma opcji, że wrócisz dzisiaj do szkoły więc pytanie następujące: mówić dzieciakom, że Severus Snape powrócił z zaświatów by z radością piastować urząd dyrektora czy póki nie możesz wrócić nic nie mówić?
Potrzebował chwili by przyswoić powyższe informacje po chwili jednak poniósł palec wskazujący do ust nakazując milczenie.
- Dobrze Severusie, w takim razie wychodzę. Muszę wracać do szkoły. Jakbyś czegoś potrzebował wyślij list lub patronusa.
Patrzył zdezorientowany na odchodzącą kobietę. Musiał przetrawić wszystkie informacje, mimo że były dość szczątkowe. Zmęczyła go ta rozmowa i szybko wymkną się prosto w objęcia Morfeusza.
Hermiona
Znów wracała do Hogwartu. Po raz ostatni, przynajmniej jako uczennica. Miała mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyła się bo lubiła tam wracać a z drugiej bała się zbliżających OWTMów, które dla niej i jej najlepszych przyjaciół wyjątkowo miały się odbyć w połowie stycznia. Nie miała pojęcia co później zrobi ze swoim życiem. Nie miała gdzie i do kogo wracać. Z Ronem rozstała się z powodu częstych kłótni, których nie potrafili rozwiązać. Nie potrafili być razem. Byli najlepszymi przyjaciółmi ale nic więcej. Przez wakacje Ron na nowo zbliżył się do Lawender. Hermiona nie miała mu tego za złe i nie była o niego zazdrosna. Miała większe zmartwienia na głowie niż związek, który od początku był skazany na porażkę. Jeszcze nie do końca pogodziła się ze śmiercią rodziców i była wdzięczna Lupinie, że przyjął stanowisko nauczyciela OPCMu. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy był dla niej ogromnym wsparciem i wiedziała, że będzie mogła na niego liczyć. Bardzo kochała jego syna Teda. Była jego chrzestną i spędzała ostatnio z chłopcem dużo czasu. Przyglądała się chwilę pięciomiesięcznemu chrześniakowi śpiącemu w ramionach Remusa. Była mi wdzięczna że usiadł z nimi w przedziale. Budzili zainteresowanie wśród innych uczniów, którzy chcieli za wszelką cenę zdobyć autograf Wielkiej To ale widok Lupina z niemowlakiem skutecznie wyprawiał w zakłopotanie interesantów przez co pryskali zanim zdążyli powiedzieć chociażby słowo. Niedługo później pociąg zatrzymał się na stacji Hogsmeade. Dziewczyna nie była zaskoczona gdy zobaczyła olbrzymie testrale ciągnące powozy. Po chwili jechali już w stronę Hogwartu. Zamek został wyremontowany i nikt nie powiedziałby, że zaledwie trzy miesiące wcześniej rozegrała się tam bitwa, która doprowadziła zamek do ruiny.
Niedługo później siedziała z przyjaciółmi przy stole Gryffindoru. Nie zwracała uwagi ani na ceremonię przydziału, ani na uczniów którzy chcieli z nią porozmawiać. Chwilę wpatrywała się w parę krzesło dyrektora. Po szkole krążyły plotki, że Dumbledore wrócił jako duch i będzie dyrektorem Hogwartu już na zawsze. Uśmiechnęła się pod nosem. Dawno nie słyszała czegoś równie absurdalnego.
Szła z przyjaciółmi w stronę pokoju wspólnego gdy zatrzymał ich głos Remusa.
-Harry! Hermiona! Ron! Czekajcie! Minerwa kazała mi przekazać, że macie się jak najszybciej wstawić w jej gabinecie
- Dzięki już idziemy. A tu lepiej idź położyć Teda spać bo mu się strasznie oczy kleją- powiedział Harry widząc wpół przytomnego chrześniaka
- Dobrze Harry, ale jesteśmy w szkole i przynajmniej wśród uczniów powinieneś się zwracać per panie profesorze
- To jest kapitanie
- O! Jesteście! - powiedziała Minerwa gdy tylko ich zobaczyła- W związku z niemałą sensacją jaką wzbudzacie wśród młodszych kolegów i przyspieszonymi OWTMami pomyślałam, że będziecie potrzebowali spokoju. Będziecie mieli prywatne komnaty. Mróżka zaraz was do nich zaprowadzi.
Skrzatka zaprowadziła przyjaciół do kończy niedaleko gabinetu dyrektora. Kwatery składały się z salonu, jednej sypialni, w której znajdowały się dwa łóżka i jednej jednoosobowej, łazienki, małego pokoju zawalonego książkami i kuchni. Dziewczyna była zbyt zmęczona by przyglądać się kwaterom ale obiecała sobie że przyjrzy się im dokładnie następnego dnia. Szybko przebrała się w piżamę i wymknęła w słodkie objęcia Morfeusza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz