Severus
Siedział w swoich
kwaterach razem z młodym Potterem. W przeciągu tych kilku tygodni zdążył
zauważyć, że pomimo uderzającego podobieństwa zewnętrznego do Jamesa,
był podobny do Lili pod innymi względami. Był bystry, chociaż zarówno on
jak i Ron nie dorównywali pod tym względem pannie Granger ale obaj byli
zaskakująco pojętni, chociaż nie liczył u nich na więcej niż powyżej
oczekiwanej na OWTMach.
Właśnie postanowił
podpytać Harrego o jego przyjaciółkę. Chwilę wcześniej skończyli grać w
szachy ( Harry był raczej słabym przeciwnikiem ale gra dawała im trochę
rozrywki i młodszy czarodziej zajął się ranami profesora. Po chwili
zmęczony usiadł i zauważył, że Mistrz Eliksirów przygląda mu się z miną
jakby chciał mu zadać jakieś pytanie ale nie mógł go z siebie wydusić.
- Wszystko w porządku panie dyrektorze?
- Cóż, od dwóch i pół
miesiąca poruszam się na wózku, od siedmiu miesięcy niemalże każdego
dnia grozi mi wykrwawienie ale mimo wszystko tak, raczej ze mną wszystko
w porządku. Mam do ciebie pytanie, a nawet dwa.
-Słucham sorze.
-Po pierwsze : jak wiesz
jest już prawie połowa grudnia a wy mi jeszcze nie powiedzieliście co
robicie w święta. Nie widzę problemu żebyście wyjechali by chwile
odpocząć przed OWTMami, które w końcu macie za trochę ponad miesiąc,
muszę jednak w razie czego znaleźć na ten czas zastępstwo.
- Ron i ja na pewno
chcielibyśmy wyjechać do Nory. Hermiona już jakiś czas temu mówiła, że
nie ma dokąd wracać a odrzuciła zaproszenie pani Weasley tłumacząc się
zbliżającymi się OWTMami, poza tym Remus też zostaje w szkole z powodu
pełni i potrzebny będzie ktoś do zajęcia się Tedem.
-Dobrze, to wiele ułatwia.A jakie masz ostatnio kontakty z panną Granger.
- No... jesteśmy
przyjaciółmi. W prawdzie od bitwy dużo rzadziej rozmawiamy ale ona
ostatnio często gdzieś znika i nawet Remus nie ma pojęcia gdzie się
podziewa. Z Ronem początkowo myśleliśmy, że idzie do Teda albo do Ginny
ale nie. Próbowaliśmy to z niej wyciągnąć ale nie chciała nic
powiedzieć. Ginny jest załamana bo wcześniej wszystko sobie mówiły,
często plotkowały a teraz praktycznie nie ma z nią kontaktu.
- Czyli nie jesteś w stanie mi powiedzieć co się z nią dzieje?
-Zależy o co dokładnie
dyrektor pyta. Hermiona straciła rodziców. W prawdzie nie zostali
zamordowani przez śmierciożerców ale nie jest w stanie sobie z tym
poradzić. Stara się jakoś funkcjonować ale nie za bardzo jej to idzie.
Już nawet Lupin szybciej pozbierał się po śmierci Dory ale z drugiej
strony on ma o co walczyć. Hermiona straciła cel i sens. Podczas
posiłków stara się coś żuć ale przeważnie jej jedzenie kończy się na
bezsensownym smyraniu widelcem po talerzu. Wszyscy chcemy jej pomóc ale
ona nam na to nie pozwala. Trudno się z nią funkcjonuje poza tymi
momentami, gdy wraca od pana wściekła na cały świat. A swoją drogą: co
jej pan robi, że przychodzi do pokoju i od wejścia chce wszystkich
pozabijać?
- Jak to co? Przecież
jestem przerośniętym dupkiem z lochów. To wystarczy by doprowadzić każdą
osobę płci przeciwnej do nerwicy - oboje się zaśmiali. Mistrz Eliksirów
nigdy nie przypuszczał, że kiedykolwiek będzie w ten sposób rozmawiał z
synem Lili. Pomijając fakt, że był młodszy od niego o dziewiętnaście
lat i był jego uczniem, w końcu był to syn Jamesa.
Po tej krótkiej
wymianie zdań obaj zajęli się sobą. Dyrektor zajął się sprawami
szkolnymi a Potter i zaczął pisać esej na OPCM.
Hermiona
Przyglądała się znad
książki Nietoperzowi. Czuła się ogólnie źle. Nie miała siły na nic ale z
uporem maniaka przeglądała opasłe tomiszcza w poszukiwaniu
ingrediencji, która mogłaby zneutralizować działanie jadu. Nie miała już
siły zajmować się profesorem. tak naprawdę nie miała już siły na nic.
Nie chciała się przyznać przed samą sobą, że potrzebuje pomocy. Przecież
była najmądrzejszą czarownicą od czasów Roweny Ravenclaw. . Zmęczona
odłożyła książkę na stolik i położyła się na kanapie.
-Nie przypominam sobie
żebym otwierał tutaj hotel. Granger. Jeśli chcesz leżeć to idź się
położyć do siebie a gdy będziesz potrzebna to cię zawołam.
- A ja nie przypominam
sobie, żebym była pańską służącą, która przychodzi na zawołanie jaśnie
pana. Nie kojarzę też, żeby kiedykolwiek ktoś wspominał, że nie wolno mi
leżeć na tej kanapie poza tym nie widzę potrzeby tłumaczenia się z
pozycji w jakiej mi się najwygodniej myśli.
- Czyli rozumiem, że mogę chodzić nago bo tak mi się najwygodniej myśli?
- Nie widzę problemu. I
tak muszę pana oglądać nago podczas kąpieli, dla mnie nic nowego. To pan
miałby problem gdyby przyszedł w tym czasie jakiś nauczyciel.
-Od kiedy ty się taka pyskata zrobiłaś?
-Od kiedy przestało mi
na czymkolwiek zależeć. Poza tym uczę się od najlepszych.- warknęła.
Wiedziała, że był zmieszany tymi słowami. Nie potrafił pocieszać i nie
rozumiał innej osoby więc mogła śmiało rzucać tym co jej na sercu leżało
przez co Snape zamykał jadaczkę na godzinę.
Wpatrywała się w sufit
od dłuższej chwili ale dopiero teraz zauważyła "mądrości" byłych
dyrektorów. Najbardziej w oczy rzuciła jej się sentencja poprzedniego
dyrektora oraz starsza, wypłowiała, która możliwe, że została wyryta na
suficie za czasów pierwszych dyrektorów Hogwartu. Pierwsza brzmiała "Kto
w Hogwarcie potrzebuje pomocy zawsze ją otrzyma", starsza natomiast "
Na ciężkie problemy najlepsze są najprostsze rozwiązania.", Niby banalne
ale dziewczyna musiała wstać, przejść się i pomyśleć. Krążyła po
gabinecie i rozważała. Musieli mieć jeden ze składników, które odrzucili
już na początku z powodu braku ich dostępności. Nie wiedziała jak ale
musieli któryś zdobyć.
- Potrzebujemy krwi jednorożca lub łzy feniksa. Nasze próby nie mają najmniejszego sensu.
- Brawo Granger. Jak mi znajdziesz którąś z tych substancji to mi powiedz. - powiedział nie ukrywając rozbawienia.
- Ale nic innego ci nie pomoże, to nie ma sensu.
-Skoro jesteś taka mądra
to proszę, idź do Zakazanego Lasu i zrań jednorożca. Los przeklętego
musi być fascynujący. A tak na serio nie zrobisz tego i nikomu na to nie
pozwolę. Nikt nie zasługuje na taki los. Jest on dużo gorszy od
śmierci. A co do łez feniksa: jedynym feniksem, który byłby skłonny nam
pomóc jest Fawkens. Wiadomo, że pojawiają się przy osobach wiernych im
obecnym właścicielom. Właściciel Fawkensa tak się składa, że nie żyje i
nie wiemy kogo obrał jako następnego i czy w ogóle to zrobił. Stworzenia
te potrafią wybrać nowego właściciela nawet 60 lat po śmierci
poprzedniego zwłaszcza gdy były do niego mocno przywiązane. Wniosek? Nie
możemy skorzystać ani z jednej ani z drugiej substancji.
- Ale nie mamy innego wyjścia.
- To co zamierzasz
zrobić? Wyruszyć na poszukiwanie feniksa kiedy ten ptak może być
wszędzie? Jesteś taka odważna czy taka głupia? Wyglądasz jak chodzący
trup. Dziwi mnie, że Poppy nie umieściła cię jeszcze w skrzydle
szpitalnym ale podejrzewam, że po prostu jej unikasz jak zresztą
wszystkich. Otrząśnij się bo jeszcze trochę i nie będzie czego z ciebie
zbierać. Warto pamiętać, że duma to nie wszystko a pomiędzy odwagą,
brawurą i głupotą jest cieniutka granica. Ludzie odważni są
inteligentni, brawurowi nie myślą o konsekwencjach a głupi porywają się
na walkę z wiatrakami.
- Jesteś dupkiem.
-A ja myślałem, że twoim
dyrektorem. Pomijam fakt, że zwracasz się do mnie nieodpowiednio ale
zdążyłem się już przyzwyczaić, że zrezygnowałaś z wizerunku grzecznej
czarownicy.
Miała go dość.
Pobiegła do drzwi by jak najszybciej stąd wyjść nie było jej jednak dane
opuszczenie tego pomieszczenia. Zakręciło jej się w głowie a potem
nastała ciemność
***************************************************************************
Hej, przepraszam za
obsuwy w czasie ale nie za bardzo wiedziałam jak przez ten rozdział
przebrnąć. Pomysł na wydarzenia miałam a jak je umieścić było jedną
wielką niewiadomą. Hermiona tracąca przytomność to już taki standardzik
ale mam nadzieję, że mnie nie znielubicie. Nie jestem zadowolona
aczkolwiek wersja ostateczna jest dużo lepsza od pierwotnej. Mam
nadzieję, że rozdział się spodoba. Zachęcam do głosowania i
komentowania. Następny rozdział powinien się pojawić do soboty
najpóźniej. Do następnego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz