Severus
Po
trzech tygodniach miał już dość. Mimo, że nadal był strasznie słaby chciał już
wrócić do szkoły i nie obchodziło go, że nie był w stanie przejść samodzielnie
więcej niż 30 m czy ustać w miejscu bez podpierania się przez 5 minut. W
przeciągu trzech tygodni zdążył odegnać od siebie 17 pielęgniarzy twierdząc, że
nie powierzy opieki nad sobą w ręce tych półgłowków. Po św. Mungu krążyły
plotki o powrocie potwora z lochów, bohatera wojennego,którego jednocześnie
podziwiali a jednocześnie się bali. Mógł więc pozwolić sobie na mieszanie
wszystkich z błotem i to dawało mu odrobinę rozrywki. Chwilę wcześniej przyszła
do niego Minerwa i od kilku minut wsłuchiwał się w jej wywody
- Jak mogłeś
przegonić kolejnych 3 pielęgniarzy? Przecież medycy nie będą uraczać cię swoja
obecnością tyko po to by podać ci eliksiry.
- Wszyscy pielęgniarze
to ameby intelektualne, którym nigdy nie powierzyłbym swojego jakże
"cennego" życia - prychną. - Chociaż magomedycy wcale nie lepsi. Nie
wiem co za palant przepuścił ich przez egzamin zawodowy z eliksirów. Gdyby
wypuścili mnie już wynalazłbym eliksir, który spowodowałby zamknięcie się tych
paskudnych ran a tak to muszę leżeć czując się jak inferius z którego wypływają
resztki jakże cennego płynu jakim jest krew
- Skąd
pewność, że udałoby ci się dokonać czegoś czego od prawie czterech miesięcy próbują
dokonać wykwalifikowani magomedycy?
-A chociażby
stąd, że ci " wykwalifikowani" magomedycy są skończonymi palantami,
mieszającymi przypadkowe składniki z nadzieją, że uważą coś co mnie nie zabije
a przynajmniej odrobinę pomoże. Póki co czterokrotnie omal nie posłali mnie do
grobu podając źle uważone eliksiry. Całe szczęście, że skapnąłem się w porę.
Poza tym jad Nagini przesiąknięty był czarną magią a moim skromnym
zdaniem ta banda przygłupów nie ma o niej zielonego pojęcia. Antidotum,
które uważyłem na prędce wynalazłem niecałe pół godziny przed atakiem co
uchroniło moje narządy wewnętrzne przed jego zgubnymi skutkami. Dało mi to dużo
więcej niż wszystkie eliksiry razem wzięte w trakcie ostatnich czterech
miesięcy. Wystarczyłoby mi kilka dni by stworzyć eliksir, który by mi pomógł a
jak wiadomo w szpitalu nie mam ku temu warunków.
- I myślisz,
że pozwolą ci opuścić szpital w momencie gdy musisz mieć uzupełniana krew
średnio co 3 godziny, a to tylko po to, że chcesz się pobawić eliksirami? Nie
jestes w stanie sam uzupełnić sobie krwi więc potrzebowałbyś opieki a
uwierz, że trudno sie szuka opiekunki dla kogoś kto według społeczności
czarodziejów jest uznawany za osobę, która zginęła w obronie Chłopca Który
Przeżył.
- Lepiej
zginąć w jego obronie niż w obronie Voldemorta więc i tak poszłoby dużo łatwiej
- zauważył. - A co z naszą "wielką trójcą"? Wątpie by byli zdumieni
gdy się dowiedzą, że jednak przeżyłem. Z Potterem i tak muszę porozmawiać więc
kilka godzin spędzonych z nim mi nie zaszkodzi, a może nawiąże się między nami
jakaś nić porozumienia (chociaż z drugiej strony cudotwórcą nie jestem i w cuda
nie wierzę), Weasley to ćwierćmózg ale da radę rzucić sanguisa* by uzupełnić mi
krew, panna Granger być może jest trochę irytujaca ale ma łeb na karku i może
mi pomóc w uważeniu antidotum.
-Ależ
Severusie, oni mają na głowach OWTMy!!! Muszą chodzic na zajęcia, poza tym nie
możesz wysługiwać się uczniami.
-OWTMy nie
są problemem. Wydaje mi się że moje umiejętności w każdej z dziedzin
sprawdzanych na OWTMach poza wróżbiarstwem są na tyle wysokie by przygotować
ich na Wybitny. Uważam również, że lekcje całkowicie indywidualne pozwolą im
opuścić szkołe względnie bez większego zamieszania wśród uczniów. Musze mieć na
nich oko bo Kingsley dobija się do mnie z prośbą o spotkanie z Potterem.
Osobiście uważam, że jednak powinien z tym trochę poczekać i najpierw zbudować
sobie uznanie na zasługach nie na chłopcu. Nie sądzę również żeby dobitne
wspominanie ostatniej bitwy było dla nich dobre. Muszą przeboleć straty, gdy to
zrobią sami będą chcieli opowiedzieć o niej i o poległych by uczcić ich i nie
odesłać w zapomnienie
-Bredzisz
Snape. To nie w twoim stylu.
-Staram się
stąd wydostać i jeśli będzie się to wiązało ze znoszeniem Pottera, Weasleya i
Granger to zniose to. Lepiej czy gorzej ale to zniosę. Poza tym pewnie na moim
biurku piętrzą się papiery dotyczące szkoły, sprawy do pozałatwiania, których
na pewno nie będzie ubywać i jeśli się tym nie zajmę w przeciągu tygodnia nigdy
tego nie skończę.
- O to już
jest Snape, może nie stuprocentowy ale takie 89%.
-Nie jestem
spirytusem by liczyć procenty.- sykną.- Więc jak? Zgadzasz się ze swoim
PRZEŁOŻONYM czy od razu organizujesz bunt? - spytał z kpina w głosie.
- Ufam, że
Dumbledore wiedział co robi wyznaczając cie na swojego następce. Ufam też, że
ty wiesz co chcesz zrobić ale uważam, że najpierw powinniśmy spytać się tej
trójki co o tym myślą oraz medyka prowadzącego czy pod pewnymi warunkami zgodzi
się cię wypuścić.
- Zwykły
imperius wystarczy - mrukną pod nosem. Minerwa spojrzała naniego gniewnie.
Jeszcze tego mu brakowało, żeby kobieta, która jest nauczycielką w JEGO szkole
robiła muwyrzuty za jego czarny humor. Wiedział, że medyk się zgodzi bo w
przeciągu tych trzech tygodni zraził do siebie tylu ludzi, że wszyscy mieli go
serdecznie dosyć a tak się składało, że większa część personelu szpitalnego to
byli jego uczniowie, którzy wiedzieli że ze Snapem się nie dyskutuje.
-Dobra,
niech ci będzie. Spytaj się ich i jak będziesz cokolwiek wiedziała daj mi znać.
I możesz przy okazji poinformować uczniów o tym, że koszmar z lochów zmartwychwstał
. Nie chcę serii zawałów na widok mojej jakże przystojnej osoby.
-Ok. Jesteś
świadomy, że póki nie uda się zamknąć twoich ran będziesz musiał poruszać się
na wózku? Stracisz swoją reputację. Już nie będziesz przerażającym nietoperzem
z lochów. Jak ty to przebolejesz?
- Zapewniam,
że na wózku inwalidzkim potrafię być równie przerażającym nietoperzem co bez
niego.- odparował z błyskiem w oku. Wiedział co zrobić by nie wzbudzać wśród
uczniów współczucia i zamierzał wcielić swój "plan" w życie.
Hermiona
W
przeciągu ostatnich trzech tygodni zdążyła się przekonać, że ostatni rok w
Hogwarcie jest przeznaczony w dużej mierze na pracę samodzielną. Mieli naprawde
niewiele godzin lekcyjnych w porównaniu z latami poprzednimi. Ona sama pomimo,
że miała więcej przedmiotów niż chłopcy, miała po 3 lekcję dziennie ( 3
godzinne bloki z przedmiotów: eliksiry, zaklęcia, transmutacja, starożytne runy
i numerologia), co dawało 15 godzin zajęć tygodniowo. Żałował, że nie mogła
wybrać większej ilości przedmiotów ale na OWTMach można było zdawać maksymalnie
5 przedmiotów ( minimalnie 2 ale na to wbew pozorom nie zdecydowali się jej
przyjaciele, oboje wybrali 4 przedmioty tj. eliksiry, zaklęcia, obronę
przed czarną magią oraz transmutację). Dzięki niewielkiej liczbie godzin
wyrabiała się z pracami domowymi, powtórkami i zostawało jej mnóstwo czasu,
który mogła poświęcić swojemu chrześniakowi. Ted obecnie, z powodu pełni spędzał
niemal cały czas z którymś z całej trójki. Bardzo często chłopcem zajmował się
jego chrzestny. Oczywiście gdy tylko nie znikał gdzieś z Ginny. Dzień wcześniej
chłopiec spędził popołudnie oglądając jak Harry wypróbowywał swoją nową
Błyskawicę 01, którą kupił z powodu utraty starej miotły podczas przenosin z
domu swojej ciotki. Mały radośnie się wiercił za każdym razem gdy Harry
przelatywał koło nich. Gdy zaczęło się ściemniać Harry porwał chrześniaka i
poszybował z małym ponad murami Hogwartu. Młodemu bardzo się to podobało, na
początku Hermiona bała się o chłopca ale po chwili stwierdziła, że Harry
świetnie lata i nie pozwoliłby by jego chrześniakowi stała się jakaś krzywda.
Właśnie siedziała z Tedem na kolanach i czytała mu książkę ( "Podstawy
transmutacji cz.6" ale małemu najwyraźniej to w niczym nie przeszkadzało
bo śmiał się radośnie). Zastanawiała się czy nie wysłać listu do Norygdy gdy do
ich kwater wparował srebrny kot. Patronus przemówił głosem Minerwy McGonagall
-Kochani,
proszę byście jak najszybciej przyszli do mojego gabinetu- i rozpłyną się w
powietrzu.
Hermiona
wzięła młodego Lupina na ręce i po drodze zgarnęła Rona, który wracał z
sowiarni ( praktycznie codziennie pisał siedmiostronnicowe listy do
Lavender) oraz Harrego, który zaszył się z Ginny w sali do transmutacji. Po
niecałych 20 minutach stanęli w gabinecie opiekunki Gryffindoru.
- Ciesze
się, że już jesteście. O, macie ze sobą Teda. Chodź do babci maleńki.- wzięła
młodego na ręce i zaczęła się z nim miziać ( bez skojarzeń rzecz jasna). Hermiona
pomyślała, że rozsądniej było zostawić małego na godzinę pod opieką skrzata
domowego. Po dłuższej chwili Lupin zakomunikował, że chce wrócić do Hermiony (
tj.zaczą się wiercić i wyrywać w jej stronę). Gdy nauczycielka oddała Teda
mogła im przekazać informacje jakie przyniosła ze szpitala.
- Zapewne
wraz z innymi uczniami zastanawialiście się dlaczego nie został wybrany nowy
dyrektor. Wbrew pozorom powód jest dziecinnie prosty. Poprzedni dyrektor żyje i
ma się dobrze. No dobra, nie do końca i to jest właśnie moja sprawa do was.
-spojrzała na zebranych. Harry lekko się uśmiechną, Ron wyglądał na delikatnie
zdezorientowanego ( mniej więcej tak delikatnie jak po oberwaniu tłuczkiem w
głowę) a Hermiona wyglądała tak, jakby nie było to dla niej nic nowego
-A...a....ale
jak? - wydusił z siebie Ron
- Severus
podejrzewał, że Voldemort będzie chciał go wykończyć. Na pół godziny przed
spotkaniem z Czarnym Panem próbował uwarzyć antidotum na jad Nagini. Jak wiecie
już raz mu się to udało, dzięki czemu Ron twój tata jest do dzisiaj wśród
żywych. Od czasu tamtego ataku Tom modyfikował ten jad na wiele sposobów jednak
Severusowi udało się uchronić narządy przed jego zgubnymi skutkami, nie zdąrzył
jednak dokończyć antidotum i rany na jego ciele nie chcą się zasklepić. Traci
dużo krwi i musi mieć ją uzupełnianą co 3 godziny. Chce wrócić do szkoły by
ukończyć antidotum by w końcu wrócić do pełnej sprawności. Potrzebuje jednak
pomocy i zaproponował wasza trójkę. rzecz jasna zadeklarował, że osobiście
będzie was przygotowywał do OWTMów i ma ku temu kompetencje większe niż
niejeden nauczyciel w tej szkole, jednak decyzja należy do was.
Przyjaciele
spojrzeli po sobie. Hermiona nieśmiało skinęła głową na Harrego. Chłopak
wyprostowa się i odpowiedział.
- Uważam, że
po tym wszystkim co dla nas zrobił nie moglibyśmy mu odmówić, a nawet jeśli to
żadne z nas by tego nie zrobiło. Będziemy zaszczyceni mogąc pomóc.
-Bardzo wam
dziękuję. Severusowi trzeba będzie co trzy godziny uzupełniac krew i czyścić
bandaże. Zaklęcie czyszczące znacie, uzupełniającego krew nauczę was jutro o
14:00. Nie spóźnijcie się. Dyrektor wróci w przeciągu czterech dni. Jutro
ogłoszę to reszcie uczniów. Trzeba będzie dyrektorowi pomagać bo będzie się
poruszał na wózku inwalidzkim. Prosze byście nie okazywali mu litości bo marnie
skończycie. Na dzisiaj to tyle. Jesteście wolni. Hermiono, poczekaj jeszcze
chwilę, do ciebie mam jeszcze jedną prośbę.
Dziewczyna
oddała Teda Ronowi i wróciła na swoje poprzednie miejsce,
-Chciałam
tylko powiedzieć, że pomoc Severusowi nie będzie łatwa i musze cię prosić
o jeszcze jedną rzecz. Dyrektor jest w opłakanym stanie i nie może
wykonywac większości podstawowych czynności. O ile nie pozwoli wam się karmić o
tyle z myciem czy przebieraniem nie ma szans, że sobie poradzi. Wiem, że może
to być dla ciebie trudne w końcu to twój nauczyciel i dyrektor. Widziałam jak
pomagałaś pani Pomfrey i ciężkorannym w tych czynnościach po bitwie więc sądzę,
że powinnaś sobie dać z tym radę ale decyzja należy do ciebie.
Hermionę
zamurowało. Miała myć i ubierac mężczyzną do tego nauczyciela i dyrektora. Nie,
że wcześniej tego nie robiła. Po bitwie nie zwracała na to uwagi, po prostu
każdy potrzebował pomocy więc jej udzielała. Teraz, gdy emocje dawno zdąrzyły
opaść nie wydawało się to równie oczywiste. Owszem zdarzało jej się kąpać Teda
gdy Remus był bardzo zmęczony, przebierać go gdy zwymiotował czy po prostu się
wybrudził czy zmieniać mu pieluchę ale bądź co bądź Ted był niemowlakiem a
Severus 18 lat od niej starszym mężczyzną. po chwili jednak odpowiedziała.
-Dobrze pani
profesor. Nie będzie problemu.
*sanguis- łac. krew, na potrzeby opowiadania zaklęcie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz