Hermiona
- Ku**a-
usłyszała z ust mistrza eliksirów, który siedział już ósmą godzinę tego dnia
nad antidotum. Od półtorej miesiąca próbowali je razem uważyć i każda próba
kończyła się niepowodzeniem. No może prawie każda, bo póki co udało im się
wynaleźć wywar, który unieszkodliwiał jad na parę minut przez co przez kilka
minut rany pozostawały zamknięte do momentu aż trucizna przemogła specyfik ale
dawało im to możliwość częstrzej zmiany opatrunków i wydłużenia czasu pomiędzy
uzupełnianiem krwi. Severus jednak był zirytowany i klą na potęgę. Przeważnie
dziewczyna zastanawiała się skąd znał tyle mugolskich przekleństw ale dzisiaj
była na niego wściekła. Z powodu pełni Remus nie mógł zająć się swoim synem,
Ron musiał pilnie wyjechać do Nory a Harry'ego w końcu dopadł obecny Minister
Magii i chłopak najbliższe trzy dni miał spędzić w Londynie więc opieka nad
Tedem ( i nad Severusem) całkowicie spadła na nią. Nie żeby miała coś przeciwko
swojemu chrześniakowi, ale konieczność bycia na każde zawołanie Snepe'a bez
chwili odpoczynku mocno jej działała na nerwy. Przez chwile spojrzała na
roześianego, siedmiomiesięcznego szkraba a następnie na
trzydziestosiedmioletniego mężczyznę.
- Mógłbyś
powściągnąć język? Przynajmniej przy dziecku - fuknęła.
- Pamiętaj
do kogo się zwracasz Granger. I nie, nie mógłbym. To tylko dziecko, które i tak
nie ma pojęcia co się do niego mówi.
- A gdyby to
był twój syn też byś się tak zachowywał w jego obecności?
- Na
szczęście nie musze się nad tym zastanawiać bo syna nie mam i na szczęście
nigdy mieć nie będę. A moim skromnym zdaniem taki idiota jak Lupin nigdy nie
powienien się rozmnażać, wtedy nie miałby problemu co zrobić w czasie pełni z
bachorem, nie byłoby też konieczności skazywać mnie na towarzystwo wiecznie
śliniącego się mazgaja.
- Jak
śmiesz? Dora oddała życie by Ted mógł żyć w lepszym świecie a ty mówisz, że
lepiej by było gdyby nigdy go nie urodziła. Poza tym masz jeszcze czelność
obrażać Remusa, który również jest bohaterem wojennym odznaczonym Orderem
Merlina pierwszej klasy i który pomimo żałoby postanowił przejąć stanowisko na
które nikt nie chciał się zgodzić. Jesteś zadufanym w sobie dupkiem, niezdolnym
do jakichkolwiek uczuć. Pomijając fakt, że jesteś arogancki i masz zero
poczucia jakiegokolwiek taktu - nie czekając na odpowiedź, która pewnie by
brzmiała " ja przecież tańczyć umiem", wzięła chrześniaka na ręcę i
wyszła z kwater dyrektora trzaskając drzwiami.
Severus
Wysłuchał całą listę zarzutów i usłyszał trzaśnięcie drzwiami. Nawet na chwilę
nie podniósł wzroku znad bulgoczącego kociołka. Słyszał to już niejednokrotnie
z jej ust i jakoś nieszczególnie przejmował się tym co wykrzykiwała w jego
stronę pann Wiem To Wszystko. Kłócili się niemalże bez przerwy. Przed każdym
myciem zawsze zaczynała się ta sama śpiewka. On nie chciał się zgodzić, chwilę
się z nią przerzucał wyzwiskami by ostatecznie pozornie niechętnie się poddać.
Stało się to dla niego swojego rodzaju grą i niezmiernie go bawiło. Prawda była
taka, że nie liczył się z jej uczuciami a doprowadzanie jej do szewskiej pasji
było dla niego pasjonującym zajęciem. Intrygowała go. Owszem, Ron i Harry
również nie okazywali strachu przed nim ale byli już praktycznie mężczyznami.
Przez kilka tygodni nawiązał z każdym z nich jakąś nić porozumienia. Odkrył, że
wcale nie są takimi palantami za jakich ich wcześniej miał więc przeważnie
rozmawiali ze sobą bądź grali w szachy, jednak żaden z nich nie czuł potrzeby
wytykania mu błędów, wyzywania go czy rozstawiania po kątach. Ona była inna .
Pomijając fakt, że była kobietą ale nawet wśród kobiet z którymi Snape miał
doczynienia wyróżniałą się zarówno wiedzą jak i temperamentem. Była równie
honorowa co Lili ale w przeciwueństwie do niej potrafiła odłożyć swoją dumę na
dalszy plan. Była jednocześnie tak łagodna i bezpośrednia jak Narcyza co stryta
i nieprzwidywalna jak Bellatrix. Fascynowały go wszystkie skrajne cechy jej
charakteru oraz jej możliwości intelektualne. Nie bez powodu była nazywana
najmądrzejszą czarownicą od czasów Roweny Ravenclow. Chciał zbadać jakie
dziewczyna ma granicę oraz gdzie kończy się jej gryfońska odwaga, którą
okazywała mieszając ją za każdym razem gdy wchodzili w jakąkolwiek dyskusję.
Nikomu innemu nie pozwoliłby na takie traktowanie ale ona zachowywała to co
zostało wypowiedziane w czterech ścianach. To były sprawy tylko i wyłącznie
pomiędzy nimi.
Po
godzinie rozmyślańi próby ruszenia do przodu z eliksirem zrezygnowany
stwierdził, że tego dnia i tak nic więcej nie zrobił. Jednym ruchem różdżki
posprzątał swoje stanowisko i pojechał do swojej sypialni. Zawołał skrzata i
zamówił objadokolację do łóżka. W międzyczasie do komnat bez słowa wesła Hermiona
i zajęła się wykonywaniem czynności medycznych. Nie dziwiło go to. Zawsze
milczała gdy opatrywała go, myła czy uzupełniała krew. Po raz pierwszy
postanowił się jej dokladnie przyjrzeć. Z przerażeniem stwierził, że dziewczyna
w przeciągu niecałych dwóch miesięcy strasznie schudła przez co wyglądała jak
chodząca śmierć. Upiornego wizerunku dopełniały ogromne wory pod oczami i
nienaturalnie czerwone oczy. Nie wiedział co doprowadziło dziewczynę do takiego
stanu ale postanowił jej pomóc. Chciał z nią porozmawiać ale tego dnia dał jej
i sobie czas na odpoczynek bo wiedział, że nie będzie to łatwa rozmowa.
Otrząsną się z zadumy i zauważył że Hermiona idzie w kierunku wyjścia.
-
Przepraszam za moje słowa i dzisiejsze zachowanie - powiedział. Nie wiedział co
nim kieruje ale nie przejmował się tym. Dziewczyna odwróciła się i chwilę
lustrowała go wzrokiem.
-Dziękuję.-
odpowiedziała po czym wyszła zostawiając dyrektora sam na sam ze swoimi myślami
**************************************************************************
Hej,
Ostatni post, który został napisany i opublikowany jakiś czas temu na Wattpadzie. Zachęcam do komentowania i dzielenia sie swoimi pomysłami tutaj tudzież na wattpadzie: https://www.wattpad.com/story/112410120-serce-nietoperza. Następny post albo dzisiaj po 20 albo jutro w okolicach godziny 15. Adios
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz