środa, 21 czerwca 2017

Rozdział 6

Severus
  Siedział w swoich kwaterach razem z młodym Potterem. W przeciągu tych kilku tygodni zdążył zauważyć, że pomimo uderzającego podobieństwa zewnętrznego do Jamesa, był podobny do Lili pod innymi względami. Był bystry, chociaż zarówno on jak i Ron nie dorównywali pod tym względem pannie Granger ale obaj byli zaskakująco pojętni, chociaż nie liczył u nich na więcej niż powyżej oczekiwanej na OWTMach.
  Właśnie postanowił podpytać Harrego o jego przyjaciółkę. Chwilę wcześniej skończyli grać w szachy ( Harry był raczej słabym przeciwnikiem ale gra dawała im trochę rozrywki i młodszy czarodziej zajął​ się ranami profesora. Po chwili zmęczony usiadł i zauważył, że Mistrz Eliksirów przygląda mu się z miną jakby chciał mu zadać jakieś pytanie ale nie mógł go z siebie wydusić.
- Wszystko w porządku panie dyrektorze?
- Cóż, od dwóch i pół miesiąca poruszam się na wózku, od siedmiu miesięcy niemalże każdego dnia grozi mi wykrwawienie ale mimo wszystko tak, raczej ze mną wszystko w porządku. Mam do ciebie pytanie, a nawet dwa.
-Słucham sorze.
-Po pierwsze : jak wiesz jest już prawie połowa grudnia a wy mi jeszcze nie powiedzieliście co robicie w święta. Nie widzę problemu żebyście wyjechali by chwile odpocząć przed OWTMami, które w końcu macie za trochę ponad miesiąc, muszę jednak w razie czego znaleźć na ten czas zastępstwo.
- Ron i ja na pewno chcielibyśmy wyjechać do Nory. Hermiona już jakiś czas temu mówiła, że nie ma dokąd wracać a odrzuciła zaproszenie pani Weasley tłumacząc się zbliżającymi się OWTMami, poza tym Remus też zostaje w szkole z powodu pełni i potrzebny będzie ktoś do zajęcia się Tedem.
-Dobrze, to wiele ułatwia.A jakie masz ostatnio kontakty z panną Granger.
- No... jesteśmy przyjaciółmi. W prawdzie od bitwy dużo rzadziej rozmawiamy ale ona ostatnio często gdzieś znika i nawet Remus nie ma pojęcia gdzie się podziewa. Z Ronem początkowo myśleliśmy, że idzie do Teda albo do Ginny ale nie. Próbowaliśmy to z niej wyciągnąć ale nie chciała nic powiedzieć. Ginny jest załamana bo wcześniej wszystko sobie mówiły, często plotkowały a teraz praktycznie nie ma z nią kontaktu.
- Czyli nie jesteś w stanie mi powiedzieć co się z nią dzieje?
-Zależy o co dokładnie dyrektor pyta. Hermiona straciła rodziców. W prawdzie nie zostali zamordowani przez śmierciożerców ale nie jest w stanie sobie z tym poradzić. Stara się jakoś funkcjonować ale nie za bardzo jej to idzie. Już nawet Lupin szybciej pozbierał się po śmierci Dory ale z drugiej strony on ma o co walczyć. Hermiona straciła cel i sens. Podczas posiłków stara się coś żuć ale przeważnie jej jedzenie kończy się na bezsensownym smyraniu widelcem po talerzu. Wszyscy chcemy jej pomóc ale ona nam na to nie pozwala. Trudno się z nią funkcjonuje poza tymi momentami, gdy wraca od pana wściekła na cały świat. A swoją drogą: co jej pan robi, że przychodzi do pokoju i od wejścia chce wszystkich pozabijać?
- Jak to co? Przecież jestem przerośniętym dupkiem z lochów. To wystarczy by doprowadzić każdą osobę płci przeciwnej do nerwicy - oboje się zaśmiali. Mistrz Eliksirów nigdy nie przypuszczał, że kiedykolwiek będzie w ten sposób rozmawiał z synem Lili. Pomijając fakt, że był młodszy od niego o dziewiętnaście lat i był jego uczniem, w końcu był to syn Jamesa.
  Po tej krótkiej wymianie zdań obaj zajęli się sobą. Dyrektor zajął​ się sprawami szkolnymi a Potter i zaczął​ pisać esej na OPCM.
Hermiona
  Przyglądała się znad książki Nietoperzowi. Czuła się ogólnie źle. Nie miała siły na nic ale z uporem maniaka przeglądała opasłe tomiszcza w poszukiwaniu ingrediencji, która mogłaby zneutralizować działanie jadu. Nie miała już siły zajmować się profesorem. tak naprawdę nie miała już siły na nic. Nie chciała się przyznać przed samą sobą, że potrzebuje pomocy. Przecież była najmądrzejszą czarownicą od czasów Roweny Ravenclaw. . Zmęczona odłożyła książkę na stolik i położyła się na kanapie.
-Nie przypominam sobie żebym otwierał tutaj hotel. Granger. Jeśli chcesz leżeć  to idź się położyć do siebie a gdy będziesz potrzebna to cię zawołam.
- A ja nie przypominam sobie, żebym była pańską służącą, która przychodzi na zawołanie jaśnie pana. Nie kojarzę też, żeby kiedykolwiek ktoś wspominał, że nie wolno mi leżeć na tej kanapie poza tym nie widzę potrzeby tłumaczenia się z pozycji w jakiej mi się najwygodniej myśli.
- Czyli rozumiem, że mogę chodzić nago bo tak  mi się najwygodniej myśli?
- Nie widzę problemu. I tak muszę pana oglądać nago podczas kąpieli, dla mnie nic nowego. To pan miałby problem gdyby przyszedł w tym czasie jakiś nauczyciel.
-Od kiedy ty się taka pyskata zrobiłaś?
-Od kiedy przestało mi na czymkolwiek zależeć. Poza tym uczę się od najlepszych.- warknęła. Wiedziała, że był zmieszany tymi słowami. Nie potrafił pocieszać i nie rozumiał innej osoby więc mogła śmiało rzucać tym co jej na sercu leżało przez co Snape zamykał jadaczkę na godzinę.
  Wpatrywała się w sufit od dłuższej chwili ale dopiero teraz zauważyła "mądrości" byłych dyrektorów. Najbardziej w oczy rzuciła jej się sentencja poprzedniego dyrektora oraz starsza, wypłowiała, która możliwe, że została wyryta na suficie za czasów pierwszych dyrektorów Hogwartu. Pierwsza brzmiała "Kto w Hogwarcie potrzebuje pomocy zawsze ją otrzyma", starsza natomiast " Na ciężkie problemy najlepsze są najprostsze rozwiązania.", Niby banalne ale dziewczyna musiała wstać, przejść się i pomyśleć. Krążyła po gabinecie i rozważała. Musieli mieć jeden ze składników, które odrzucili już na początku z powodu braku ich dostępności. Nie wiedziała jak ale musieli któryś zdobyć.
- Potrzebujemy krwi jednorożca lub łzy feniksa. Nasze próby nie mają najmniejszego sensu.
- Brawo Granger. Jak mi znajdziesz którąś z tych substancji to mi powiedz. - powiedział nie ukrywając rozbawienia.
- Ale nic innego ci nie pomoże, to nie ma sensu.
-Skoro jesteś taka mądra to proszę, idź do Zakazanego Lasu i zrań jednorożca. Los przeklętego musi być fascynujący. A tak na serio nie zrobisz tego i nikomu na to nie pozwolę. Nikt nie zasługuje na taki los. Jest on dużo gorszy od śmierci. A co do łez feniksa: jedynym feniksem, który byłby skłonny nam pomóc jest Fawkens. Wiadomo, że pojawiają się przy osobach wiernych im obecnym właścicielom. Właściciel Fawkensa tak się składa, że nie żyje i nie wiemy kogo obrał jako następnego i czy w ogóle to zrobił. Stworzenia te potrafią wybrać nowego właściciela nawet 60 lat po śmierci poprzedniego zwłaszcza gdy były do niego mocno przywiązane. Wniosek? Nie możemy skorzystać ani z jednej ani z drugiej substancji.
- Ale nie mamy innego wyjścia.
- To co zamierzasz zrobić? Wyruszyć na poszukiwanie feniksa kiedy ten ptak może być wszędzie? Jesteś taka odważna czy taka głupia? Wyglądasz jak chodzący trup. Dziwi mnie, że Poppy nie umieściła cię jeszcze w skrzydle szpitalnym ale podejrzewam, że po prostu jej unikasz jak zresztą wszystkich. Otrząśnij się bo jeszcze trochę i nie będzie czego z ciebie zbierać. Warto pamiętać, że duma to nie wszystko a pomiędzy odwagą, brawurą i głupotą jest cieniutka granica. Ludzie odważni są inteligentni, brawurowi nie myślą o konsekwencjach a głupi porywają się na walkę z wiatrakami.
- Jesteś dupkiem.
-A ja myślałem, że twoim dyrektorem. Pomijam fakt, że zwracasz się do mnie nieodpowiednio ale zdążyłem się już przyzwyczaić, że zrezygnowałaś z wizerunku grzecznej czarownicy.
  Miała go dość. Pobiegła do drzwi by jak najszybciej stąd wyjść nie było jej jednak dane opuszczenie tego pomieszczenia. Zakręciło jej się w głowie a potem nastała ciemność
***************************************************************************
Hej, przepraszam za obsuwy w czasie ale nie za bardzo wiedziałam jak przez ten rozdział przebrnąć. Pomysł na wydarzenia miałam a jak je umieścić było jedną wielką niewiadomą. Hermiona tracąca przytomność to już taki standardzik ale mam nadzieję, że mnie nie znielubicie. Nie jestem zadowolona aczkolwiek wersja ostateczna jest dużo lepsza od pierwotnej. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Zachęcam do głosowania i komentowania. Następny rozdział powinien się pojawić do soboty najpóźniej.  Do następnego

wtorek, 20 czerwca 2017

Rozdział 5



Hermiona
- Ku**a- usłyszała z ust mistrza eliksirów, który siedział już ósmą godzinę tego dnia nad antidotum. Od półtorej miesiąca próbowali je razem uważyć i każda próba kończyła się niepowodzeniem. No może prawie każda, bo póki co udało im się wynaleźć wywar, który unieszkodliwiał jad na parę minut przez co przez kilka minut rany pozostawały zamknięte do momentu aż trucizna przemogła specyfik ale dawało im to możliwość częstrzej zmiany opatrunków i wydłużenia czasu pomiędzy uzupełnianiem krwi. Severus jednak był zirytowany i klą na potęgę. Przeważnie dziewczyna zastanawiała się skąd znał tyle mugolskich przekleństw ale dzisiaj była na niego wściekła. Z powodu pełni Remus nie mógł zająć się swoim synem, Ron musiał pilnie wyjechać do Nory a Harry'ego w końcu dopadł obecny Minister Magii i chłopak najbliższe trzy dni miał spędzić w Londynie więc opieka nad Tedem ( i nad Severusem) całkowicie spadła na nią. Nie żeby miała coś przeciwko swojemu chrześniakowi, ale konieczność bycia na każde zawołanie Snepe'a bez chwili odpoczynku mocno jej działała na nerwy. Przez chwile spojrzała na roześianego, siedmiomiesięcznego szkraba a następnie na trzydziestosiedmioletniego mężczyznę.
- Mógłbyś powściągnąć język? Przynajmniej przy dziecku - fuknęła.
- Pamiętaj do kogo się zwracasz Granger. I nie, nie mógłbym. To tylko dziecko, które i tak nie ma pojęcia co się do niego mówi.
- A gdyby to był twój syn też byś się tak zachowywał w jego obecności?
- Na szczęście nie musze się nad tym zastanawiać bo syna nie mam i na szczęście nigdy mieć nie będę. A moim skromnym zdaniem taki idiota jak Lupin nigdy nie powienien się rozmnażać, wtedy nie miałby problemu co zrobić w czasie pełni z bachorem, nie byłoby też konieczności skazywać mnie na towarzystwo wiecznie śliniącego się mazgaja.
- Jak śmiesz? Dora oddała życie by Ted mógł żyć w lepszym świecie a ty mówisz, że lepiej by było gdyby nigdy go nie urodziła. Poza tym masz jeszcze czelność obrażać Remusa, który również jest bohaterem wojennym odznaczonym Orderem Merlina pierwszej klasy i który pomimo żałoby postanowił przejąć stanowisko na które nikt nie chciał się zgodzić. Jesteś zadufanym w sobie dupkiem, niezdolnym do jakichkolwiek uczuć. Pomijając fakt, że jesteś arogancki i masz zero poczucia jakiegokolwiek taktu - nie czekając na odpowiedź, która pewnie by brzmiała " ja przecież tańczyć umiem", wzięła chrześniaka na ręcę i wyszła z kwater dyrektora trzaskając drzwiami.
Severus
  Wysłuchał całą listę zarzutów i usłyszał trzaśnięcie drzwiami. Nawet na chwilę nie podniósł wzroku znad bulgoczącego kociołka. Słyszał to już niejednokrotnie z jej ust i jakoś nieszczególnie przejmował się tym co wykrzykiwała w jego stronę pann Wiem To Wszystko. Kłócili się niemalże bez przerwy. Przed każdym myciem zawsze zaczynała się ta sama śpiewka. On nie chciał się zgodzić, chwilę się z nią przerzucał wyzwiskami by ostatecznie pozornie niechętnie się poddać. Stało się to dla niego swojego rodzaju grą i niezmiernie go bawiło. Prawda była taka, że nie liczył się z jej uczuciami a doprowadzanie jej do szewskiej pasji było dla niego pasjonującym zajęciem. Intrygowała go.  Owszem, Ron i Harry również nie okazywali strachu przed nim ale byli już praktycznie mężczyznami. Przez kilka tygodni nawiązał z każdym z nich jakąś nić porozumienia. Odkrył, że wcale nie są takimi palantami za jakich ich wcześniej miał więc przeważnie rozmawiali ze sobą bądź grali w szachy, jednak żaden z nich nie czuł potrzeby wytykania mu błędów, wyzywania go czy rozstawiania po kątach. Ona była inna . Pomijając fakt, że była kobietą ale nawet wśród kobiet z którymi Snape miał doczynienia wyróżniałą się zarówno wiedzą jak i temperamentem. Była równie honorowa co Lili ale w przeciwueństwie do niej potrafiła odłożyć swoją dumę na dalszy plan. Była jednocześnie tak łagodna i bezpośrednia jak Narcyza co stryta i nieprzwidywalna jak Bellatrix. Fascynowały go wszystkie skrajne cechy jej charakteru oraz jej możliwości intelektualne. Nie bez powodu była nazywana najmądrzejszą czarownicą od czasów Roweny Ravenclow. Chciał zbadać jakie dziewczyna ma granicę oraz gdzie kończy się jej gryfońska odwaga, którą okazywała mieszając ją za każdym razem gdy wchodzili w jakąkolwiek dyskusję. Nikomu innemu nie pozwoliłby na takie traktowanie ale ona zachowywała to co zostało wypowiedziane w czterech ścianach. To były sprawy tylko i wyłącznie pomiędzy nimi.
 Po godzinie rozmyślańi próby ruszenia do przodu z eliksirem zrezygnowany stwierdził, że tego dnia i tak nic więcej nie zrobił. Jednym ruchem różdżki posprzątał swoje stanowisko i pojechał do swojej sypialni. Zawołał skrzata i zamówił objadokolację do łóżka. W międzyczasie do komnat bez słowa wesła Hermiona i zajęła się wykonywaniem czynności medycznych. Nie dziwiło go to. Zawsze milczała gdy opatrywała go, myła czy uzupełniała krew. Po raz pierwszy postanowił się jej dokladnie przyjrzeć. Z przerażeniem stwierził, że dziewczyna w przeciągu niecałych dwóch miesięcy strasznie schudła przez co wyglądała jak chodząca śmierć. Upiornego wizerunku dopełniały ogromne wory pod oczami i nienaturalnie czerwone oczy. Nie wiedział co doprowadziło dziewczynę do takiego stanu ale postanowił jej pomóc. Chciał z nią porozmawiać ale tego dnia dał jej i sobie czas na odpoczynek bo wiedział, że nie będzie to łatwa rozmowa. Otrząsną się z zadumy i zauważył że  Hermiona idzie w kierunku wyjścia.
- Przepraszam za moje słowa i dzisiejsze zachowanie - powiedział. Nie wiedział co nim kieruje ale nie przejmował się tym. Dziewczyna odwróciła się i chwilę lustrowała go wzrokiem.
-Dziękuję.- odpowiedziała po czym wyszła zostawiając dyrektora sam na sam ze swoimi myślami
**************************************************************************
Hej,
Ostatni post, który został napisany i opublikowany jakiś czas temu na Wattpadzie. Zachęcam do komentowania i dzielenia sie swoimi pomysłami tutaj tudzież na wattpadzie: https://www.wattpad.com/story/112410120-serce-nietoperza. Następny post albo dzisiaj po 20 albo jutro w okolicach godziny 15. Adios

rozdział 4



Severus
 Nareszcie mógł spokojnie odetchnąć w swoich komnatach. Magomedycy ze św. Munga wbrew pozorom dość niechętnie wypuścili go do szkoły i to pod wieloma warunkami, z którymi nie do końca chciał się zgodzić. Wiedział, że stała obecność któregoś z wielkiej trójki będzie dokuczliwa ale w końcu sam ich zaproponował więc na to narzekać nie mógł. Wiedział również, że codzienne 3-6 godzinne zajęcia z całą trójką ( runy i numerologię na szczęście miał prowadzić tylko dla panny Granger, OPCM musiał prowadzić dla Pottera i Weasleya, dla całej trójki natomiast eliksiry, zaklęcia i transmutację) będą nad wyraz męczące ale cieszył się, że w końcu to tylko trójka gryfonów a nie cały rocznik. Nie żeby nie lubił swojej pracy, jednak teraz gdy był bardzo słaby bardzo ucieszyła go wieść, że profesor Slughorn postanowił jeszcze przez ten rok uczyć nowe pokolenia. W tym momencie był wściekły na wszystko i na wszystkich. Był zły, że w warunkach na, których został wypuszczony ze świętego munga nikt nie uwzględnił jego dumy czy po prostu zwykłej przyzwoistości. Siedział właśnie na swoim wózku a przed nim z założonymi rękami stałą Hermiona.
- Panie dyrektorze, jeśli mam panu pomóc musi się pan rozebrać.- powiedziała zirytowana
- Nie mam najmniejszego zamiaru wykonać twojej prośby panno Greanger.
- Severusie ...
- Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na ty.- warknął. - Poza tym nie mam w zwyczaju roznegliżowywać się przed moimi uczennicami. Poza tym twoja prośba brzmi jak nędzna próba zaciągnięcia mnie do łóżka, ew. próba gwałtu pod przygrywką chęci pomocy. Nie jestem  dzieckiem, które nie jest w stanie samodzielnie się umyć- odparł obrażony.
-Może dzieckiem pan nie jest ale właśnie tak się pan zachowuje. I owszem nie jest pan w stanie się samodzielnie umyć. Przypominam tylko, że wszelkie gwałtowniejsze ruchy, a zwłaszcza szyją albo ramionami powodują szybszy upływ krwi- odparowała zniecierpliwiona. - Ja też nie jestem dziewczynką rumieniącą się gdy tylko zobaczy męskie genitalia. I zapewniam pana, że zaistniała sytuacja również dla mnie nie jest komfortowa więc może być pan pewien, że nikomu się nie będę chwaliła na prawo i lewo.
-Język Granger! Nie zapominaj z kim rozmawiasz. Przypominam, że pomimo całej tej żenującej sytuacji jestem twoim dyrektorem i dojrzałym mężczyzną
- W takim razie niech pan pokaże swoją dojrzałość, przestanie się dąsać jak nastolatka i pójdzie się umyć. Im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy i nikt nie będzie o tym wspominał...
-Do następnego mycia- wtrącił Snape.
-Jeśli nie masz zamiaru współpracować mogę od razu wysłać informację do szpitala, że woli pan jednak zaciszne sale szpitalne- dodała zgryźliwie.
- Jak śmiesz mnie szantażować?! 20 punktów od...
-Nie tak prędko. Zapomina pan, że razem z Harry i Ronem zostaliśmy wyjęci z punktacji domów ze względu na indywidualny tok nauczania więc albo przestanie pan strzelać fochy albo pójdę do profesor McGonagall poinformować, że dyrektor nam zdziecinniał i potrzebuje opieki psychiatry bo nie jest w pełni władz umysłowych.
-Zamknij jadaczkę. Ok, zgadzam się. Tylko szybko.- warkną.
 Wjechali do łazienki. Dziewczyna zaczęła napełniać wannę wodą i jakimś płynem. Podeszła do nieco zażenowanego profesora i pomogła mu zdjąć ubrania. Zabezpieczyła opatrunki za pomocą prostego zaklęcia i pomogła mu usadowić się w wielkiej wannie. Żadne z nic nie miało zamiaru się odezwać. Oboje, mimo że wyglądali normalnie ukrywali swoje zawstydzenie całą sytuacją jednak po chwili dziewczyna wzięła się w garść i zaczęła wmasowywać płyn w ciało profesora. Na początku Severus był spięty i przeklinał się w duchu, że różdżkę zostawił w spodniach, które wisiały na wieszaku w drugim końcu pomieszczenia jednak po dłuższej chwili, gdy na twarzy dziewczyny dostrzegł skupienie, a nie jak się spodziewał ujrzeć rumieńce lub zakłopotanie, odprężył się . Dawno tak dobrze się nie czuł. Dziewczyna namydlając ciało dyrektora wykonywała masaż mający na celu pobudzenie dawno nieużywanych mięśni. Po pewnym czasie zaczęła myć mu włosy, masując skórę głowy kolistymi ruchami. Severus w pełni zrelaksowany od wpływem zabiegów dziewczyny odpłyną w objęcia Morfeusza.
Hermiona
  Przekonanie go do poddania się zajęło jej mnóstwo czasu. Była na siebie wściekła, że zgodziła się na taką pomoc. Przecież, to wręcz samobójstwo. Ale wyraziła swoją zgodę i gryfońska duma zabraniała jej na wycofanie się z umowy.
  Po wejściu do łazienki najpierw zajęła się przygotowaniem wody. Gdy stwierdziła, że temperatura wody jest odpowiednia zabrała się za wybór płynu. Przez chwilę zastanawiała się pomiędzy płynem nawilżającym a rozgrzewającym jednak po chwili zastanowienia wybrała ten drugi z nadzieją, że pomoże w przygotowaniu mięśni profesora do jakiegokolwiek wysiłku. Gdy kąpiel była gotowa gryfonka podeszła do profesora i pomogła mu zdjąć z siebie ubranie. Była przerażona gdy odkryła pod ogromnymi, czarnymi szatami wychudzone ciało poorane bliznami. Zakodowała by kiedyś o nie zapytać ale na razie wiedziała, że musi się skupić na swoim zadaniu nawet jeśli było bardzo niezręczne. Pomogła Snape'owi wygodnie rozłożyć się w wannie> przez chwilę panowała w pomieszczeniu niezręczna cisza, żadne z nich nie śmiało się nawet poruszyć po chwili jednak dziewczyna się ocknęła. Była wdzięczna profesorowi, że nie próbował nawet sie odzywać, dzięki czemu łatwiej było jej o nim myśleć jako o kolejnym pacjencie i wykonywać ruchy zgodne z instrukcjami magomedyka. Po jakimś czasie poczuła, że mięśnie Severusa zaczynają się rozluźniać więc skupiła się na włosach dyrektora. Po chwili usłyszała, że oddech Snape'a pogłębił się i wyrównał, z ulgą stwierdziła, że Nietoperz zasną. Skończyła mycie jego włosów, uniosła go nad wanna za pomocą zaklęcia, wytarła, odbezpieczyła opatrunki, wyczyściła je, uzupełniła mu krew, ubrała go i przelewitowała do jego sypialni. Zmęczona usiadła przy biurku stojącym w rogu pokoju i wzięła się za odrabianie numerologii oraz starożytnych run. Gdy zrobiła wszystkie zadania domowe zerknęła na zegarek , który pozwolił jej stwierdzić, że zostało jej pół godziny zanim przyjdzie Harry aby ją zmienić. Czekając na przyjaciela przyglądała się na Nietoperza z lochów. W trakcie snu jego rysy znacznie się wygładzały, przez co wyglądał dużo młodziej niż za dnia. Śmiało mogła stwierdzić, że na swój sposób był przystojny. Zastanawiała się jak to jest możliwe, że zna tego człowieka już 7 lat a tak naprawdę nic o nim nie wie. " To chyba nic dziwnego. Jest twoim nauczycielem, przerażającym nietoperzem z lochów."- odpowiedział jej cienki głosik w jej głowie. Na myśl o słowie nietoperz uśmiechnęła się wspominając poranek, kiedy to dyrektor lewitował w swoim wózku ponad głowami uczniów strasząc tym samym pierwszoroczniaków. I dopiął swego. Pomimo wózka pozostał strasznym potworem z lochów. " Ale mnie nie oszukasz. W przeciwieństwie do innych uczniów mam nad tobą władzę, w dużej mierze ode mnie zależy twoje życie, mogę cię szantażować. Wiem, że jesteś człowiekiem pooranym przez los i się dowiem co ci leży na sercu"- pomyślała. W tym momencie do pokoju wszedł Harry. Podeszła do przyjaciela , podała mu wszystkie niezbędne informacje i ruszyła w stronę swojego pokoju. Musiała się wyspać bo następnego dnia poza czterema godzinami numerologi czekały ją cztery godziny w pracowni ze Snapem a wolała nie przysypiać nad kociołkiem.

Rozdział 6

Severus   Siedział w swoich kwaterach razem z młodym Potterem. W przeciągu tych kilku tygodni zdążył zauważyć, że pomimo uderzającego p...